Mam ze wszystkim lekki poślizg, ale to dlatego, że walczę z maszyną do szycia jak mogę. Są momenty, że idzie naprawdę jak przecinak i nic tylko szyć, szyć, szyć, ale te momenty trwają krótko. Z jednej strony tak wiekowa maszyna, która chodzi bez zarzutu, to rarytas, z drugiej jednak wiek daje się odczuć i coś, co powinno trwać chwilkę, potrafi zająć mi cały wieczór.
Ale ja dziś nie o tym. Dziś muszę się Wam pochwalić naszą pierwszą poziomką.
Posadziłam kilka krzaczków w skrzynkach na parapetach i oglądam je codziennie z nadzieją, że będzie nam dane spróbować w tym roku choć kilku własnych poziomek. I oto dziś rano uśmiechnęła się do mnie jedna czerwoniutka buźka :)
Pewnie już dziś zostanie zjedzona:)
Och ja też muszę sobie koniecznie posadzić poziomki! Cudnie wyglądają w tym koszyczku. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :) Zastanawiałam się, czy będą się dobrze na parapecie za oknem prezentować, ale mają niezwykły urok :)
UsuńAle mi narobiłaś smaka . U mnie w ogrodzie dopiero zaczynają kwitnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : )
:) No ta jedna jakaś przedwczesna, bo reszta czeka na więcej słońca :)
Usuńdobrze, że to tylko fotki, bo chyba bym Ci uprowadziła poziomeczkę :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam, a nie pamiętam już kiedy ostatnio je jadłam.
Pozdrowionka! B.
Hehe, poziomka jest pilnie strzeżona. Też nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam poziomki więc jak je zobaczyłam w centrum ogrodniczym po 2 zł za sztukę, to nie mogłam nie kupić :)
UsuńTo chyba będzie bitwa albo losowanie, kto ją zje :p No chyba, że się jakoś na pół podzielicie :). Słodkości, życzę obfitych zbiorów na przyszłe dni :).
OdpowiedzUsuńDobrze, że kot nie lubi, bo dzielenie na pół to pewnik :) A z czasem, mam nadzieję, będzie ich więcej do podziału :)
Usuń