wtorek, 15 kwietnia 2014

Kredens

 Oto dowód na to, że marzenia się spełniają :)


Odkąd pamiętam stare kredensy robiły na mnie wrażenie. Jak wprowadzałam się do swojego M wymyśliłam sobie starą szafę, która znalazła się przez zupełny przypadek i przywędrowała do mnie z całą resztą niespodziewanych "staroci", ale kuchenny kredens zawsze pozostawał w sferze marzeń. Aż do zeszłego tygodnia. Historia mebelka jest dość krótka, ale równie niespodziewana, co szafy. Po prostu od słowa do słowa, okazało się, że Ł zna kogoś kto robi takie rzeczy, a ten ktoś bardzo chciał się pochwalić tym co ma. A miał taki oto kredensik, który obiecał nam odnowić jak tylko będziemy mieli na niego ochotę. Koszty odnowienia takiego cuda nie są małe, ale długo się nie zastanawiałam. Potem trzeba było chwilkę poczekać i kredens po prostu pewnego dnia przyjechał. Wpasował nam się do kuchni idealnie i zupełnie ją odmienił. A ja chodzę co chwilę i podziwiam :)


Podziwiam nie tylko urodę tego mebelka, ale i funkcjonalność. Kuchennych szafek mam bardzo mało więc upycham w nich wszystko jak mogę. Wspomagam się nawet regałem, ale niestety miejsca ciągle brak. A tu taki mebel, który wydaje się być bez dnia. Garnków do niego nie upchnę, bo nie wypada, ale już szkło i porcelana to co innego.

Do witrynki zmieścił mi się serwis do kawy i herbaty, wszystkie szklanki i kieliszki, a na dole w końcu znalazł swoje miejsce cały serwis obiadowy, który do tej pory leżał w kartonach. Cudo :)

Pozdrawiam Was serdecznie i zabieram się za świąteczne porządki!


wtorek, 8 kwietnia 2014

Na tableta

Ciężko u mnie ostatnio z czasem. Zmieniły mi się godziny pracy i zaczynam to odczuwać. Domowe obowiązki pochłaniają popołudnia i wieczory, a i tak mam tyły. No i jeszcze weekend wyjęty z życiorysu, bo babcia zarządziła malowanie mieszkania :) No ale myślę, że uda mi się wszystko nadrobić. A dziś o malutkim projekcie, który udało mi się ostatnio zrealizować.



Dostałam niedawno zabawkę. Nic wielkiego, ani wypasionego, ale się przydaje. Zagościł u nas mały tablecik i postanowiłam uszyć mu ubranko, bo jak wiadomo w damskiej torebce może się wszystko znaleźć i wszystko może się zdarzyć.



Tak oto od potrzeby, do pomysłu, a od pomysłu do czynów powstał taki sobie pokrowiec. Jak widać użyłam materiału pozostałego z pokrowca na pufę, do tego watolina pozostała z siedziska dla Maurycego i kawałek uroczej wstążeczki.


Wymarzył mi się pikowany, co okazało się trochę problematyczne, szczególnie że maszyna odmawiała współpracy, ale jakoś się udało. Następny na pewno będzie lepszy, ale ten sprawdza się znakomicie:)

Pozdrawiam ciepło i wiosennie!