czwartek, 3 września 2015

Czas

Życie jest pełne niespodzianek - banalne zdanie, ale muszę przyznać, że coś w tym jest, bo moje od dwóch lat nie daje mi ani chwili wytchnienia. Pewnym zrządzeniem losu siedzę sobie bezrobotna już od jakiegoś czasu i staram się poukładać wszystko na nowo. Choć nie mam zazwyczaj pozytywnego nastawienia do rozwiązywania problemów, na których rozwiązanie nie mam wpływu, to jednak staram się korzystać z tego co mi dane. A jednym z darów jakie ofiaruje nam siedzenie na bezrobociu jest czas, mam go w nadmiarze i na wszystko. 


Pierwsze kilka dni były jak gwiazdka z nieba, wymarzony urlop, relaks, pełen luz i błogie lenistwo. Potem postanowiłam zrobić w domu wszystko to, na co do tej pory nie było czasu, co czekało na to "kiedyś" kiedy będę miała czas, żeby sprzątnąć, dokończyć i zrobić. Wzięłam się więc za porządki wszelakie. Obie kanciapy, spiżarka, góra, dół, szafka z dokumentami, buty, szafki w kuchni, okna i kilka innych drobiazgów. Potem korzystanie z wakacyjnego słońca, odrobina wypoczynku i powrót do codzienności. Szukanie pracy... początki były obiecujące, dwie fajne propozycje, trzy rozmowy i nastała cisza. 
Znieść jej nie mogłam wiec postanowiłam, że wykorzystam to czego mam najwięcej. Czas... co się robi na bezrobociu?


Dziś skończyłam wianek. Banalny, ale ma swój urok. Już nie wiosenny, ale jeszcze nie jesienny. Kilka suszonych gałązek, perłowych koralików i gotowe. 


A przede mną kolejne dwa projekty, które czekały bardzo długo na swoją kolej. Poduchy i farba Annie Sloan.


czwartek, 5 marca 2015

Utknęłam

Och, jak ten czas leci! Nie będę się tu zbytnio rozpisywać, nie mam też żadnych zdjęć, bo czas mi ucieka jak szalony. Zawitałam dziś do blogosfery tylko na chwilkę, zobaczyć, czy jeszcze tu jest. Przeczytałam kilka słów o zmianach na Green Canoe i pomyślałam, że to właśnie u mnie się dzieje. Zmiany, zmiany... Dlatego jakoś tak zniknęłam z bloga. Zupełnie niespodziewanie i niezamierzenie minęło już tyle czasu, a ja staram się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Głównie chodzi tu o pracę. Od stycznia próbuję swoich sił w nowym miejscu pracy i jest to dla mnie duże wyzwanie. Niby niewiele się zmieniło, a jednak moja rutyna została zachwiana i pogubiłam się nieco. Należę do tych osób, co nie lubią zmian. Wyznaję zasadę byle do przodu, ale utartą ścieżką. Lubię planować, wiedzieć co mnie czeka. Oczywiście zdaję sobie sprawę że nie jest to możliwe i że zwykle, to życie weryfikuje ścieżki, po jakich się poruszamy, ale mimo wszystko nie jest to mój żywioł. Muszę każdą zmianę przetrawić i to właśnie robię. Trawię, docieram się, szukam swojej nowej ścieżki. Także mam nadzieję, że już niedługo wrócę, bo trochę się za blogosferą stęskniłam.

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!


Prezenty i wianki



Dziś się nie będę dużo rozpisywać, bo przed świętami czasu jest niewiele. Jednak chciałam Wam pokazać mój mały wytwór, który gdzieś w tym szale świąt i zmian udało mi się stworzyć. 
Od dawna chodził mi po głowie świąteczny wianek z szyszek i w końcu stwierdziłam, że czas najwyższy do niego zasiąść. Tym bardziej, że od cioci dostałam cały wór szyszek. Więc zasiadłam i zrobiłam dwa szyszkowe wianki w różnych tonacjach kolorystycznych. Dziś pokazuję tylko jeden, który zrobiłam specjalnie dla cioci. Drugi skończyłam dopiero wczoraj i czeka jeszcze na sesję.


U cioci w domu kolorami przewodnimi są biel i fiolet więc wianek musiał być w takich kolorach. Szyszki przykleiłam do słomkowej obręczy i pomalowałam białą farbą. Sznurek liliowych perełek i piankowe gwiazdki kupiłam na bazarze za kilka groszy i jest wianek.


I jeszcze prezenty. Co roku trochę szalejemy z prezentami dla rodziny, a potem mam wielką zabawę w pakowanie. Zawsze uważałam, że opakowanie jest równie ważne co sam prezent, bo nie tylko cieszy oko, ale i pokazuje, że włożyliśmy w niego dużo serca. Jakoś nie udało mi się w tym roku trafić na papier,który by mi przypadł do gustu więc postawiłam na prostotę. Szary papier zawsze minie zachwyca, daje nieskończoną ilość możliwości. Odbiłam na nim gwiazdki i choinki ziemniaczanymi stempelkami (tylko farba okazała się zupełnie nieodpowiednia), do tego dobrałam srebrną wstążkę i naklejane kółeczka na imiona. Mam nadzieję, że prezenty spodobają się obdarowanym, bo mi przygotowywanie ich sprawiło dużo frajdy.



Pozdrawiam Was cieplutko i świątecznie!

środa, 17 grudnia 2014

Ten przedświąteczny czas


Muszę się Wam trochę uzewnętrznić. Czytając blogi, kupując prezenty, strojąc mieszkanie i ubierając choinkę nie da się nie cieszyć. Ten czas przygotowań do świąt jest naprawdę magiczny i choć roboty jest co nie miara i jeszcze nigdy nie udało mi się z niczym zdążyć, a mój dom nawet w 1/10 nie wygląda tak jak wnętrza na blogach, to świąteczny nastrój niweluje te wszystkie niedociągnięcia i udziela mi się w 100 %. Nie mniej jednak od właściwie trzech lat w okolicach świąt ciągle coś przyćmiewa mi tą jakże radosną atmosferę. W tym roku padło na zmianę pracy. Każdy ma jakieś problemy, mniejsze czy większe, jedne się rozwiązują, to pojawiają się inne i pewnie nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Tylko czemu przypada mi to zawsze na święta? Koniec starego roku i początek nowego przynosi ze sobą duże zmiany, których najzwyczajniej w świecie się boję. A całe to zamieszanie nie pozwala mi w pełni wczuć się w świąteczną atmosferę. (O braku śniegu nie wspomnę :))


Nie mniej jednak jakoś w ferworze walki udało nam się zakupić i przystroić choinkę, powyciągałam świąteczne świeczniki i światełka, żeby udekorować mieszkanko na święta i cieszyć się tą niezwykłą atmosferą. Jak już pisałam wcześniej postanowiłam w tym roku postawić na biel, srebro i szarości. I tak też się stało, czerwień została w pudełku. Tą zimową paletę barw przełamuję tylko odrobiną beżu, co moim zdaniem bardzo ociepla te mimo wszystko zimne kolory. Efekt mnie jak najbardziej zadowala więc mogę się troszkę pochwalić.


Zbyt wielu nowości w tym roku nie ma, bo jak pisałam wcześniej budżet mam mocno ograniczony, ale kilka drobiażdżków się pojawiło. Mały biały domek-lampion, widoczny na zdjęciach oraz dwa nowe sznury światełek: srebrne serduszka z Jysk'a i przepiękne srebrne kule, które urzekły mnie w naszym ulubionym sklepie ogrodniczym, ale nimi pochwalę się następnym razem. Reszta to już zeszłoroczne nabytki :) Mam jeszcze w planach zrobienie wianków, które może uda mi się skończyć w tym tygodniu i myślę, że w tym roku wystarczy. Zobaczymy co przyniesie kolejny :)


Pozdrawiam ciepło i świątecznie!

czwartek, 20 listopada 2014

Szał zakupów

Jakby na to nie patrzeć grudzień co raz bliżej i co raz częściej na Waszych blogach spotykam świąteczne inspiracje. Ja oczywiście też już myślę o świątecznym wystroju, tym bardziej, że w sklepach pojawiają się już dekoracje i kuszą niemiłosiernie. Zasiadłam więc wczoraj do komputera i przeglądnęłam na szybko oferty kilku ulubionych sklepów. No i wpadłam w szał zakupów :) Wybrałam kilka rzeczy i zrobiłam swoją listę życzeń, która wygląda mniej więcej tak:

www.dekoria.pl, www.kokonhome.pl, www.chataprojekt.pl, www.livebeautifully.pl, www.malabelle.pl
www.dekoria.pl, home-you.com/pl/, www.hm.com, www.livebeautifully.pl
home-you.com/pl/

Tak mniej więcej wyobrażam sobie mieszkanko w święta. Już przy jesiennym wystroju postanowiłam, że zagości u nas moja ukochana szarość, która będzie potem bazą na święta. Do tego dużo bieli i srebra i... może trochę złota bądź miedzi (jakoś mi ostatnio wpada co raz częściej w oko). Co myślicie o takim zestawieniu i o braku czerwieni w święta (nie wiem czy się oprę czerwonym akcentom)?

Niestety jest jeden mały problem z tym świątecznym szaleństwem. Muszę się Wam przyznać, że szał zakupów ogarnął mnie jeszcze przed przedświątecznymi planami i sprawiłam sobie takie oto cudo:

http://www.kenwoodworld.com/pl-pl

Od wielu lat przymierzałam się do kupna miksera planetarnego i w końcu podjęłam męską decyzję. Kupuję! Cena zawsze była dla mnie dużą przeszkodą, ale po skrupulatnych obliczeniach doszłam do wniosku, że jakoś dam radę. Tylko teraz nie wiem jak sobie poradzę z prezentami i świątecznym wystrojem mieszkania. Jak tak oglądam te świąteczne oferty, to aż mnie korci, żeby polecieć i kupić a to nowe światełka, a to latarenkę, obrusik, czy pled. Och, jak mnie korci. No ale będę musiała się mocno ograniczyć. Co jednak może mieć swoje plusy. Trzeba się będzie wykazać kreatywnością :) Będę miała dużo czasu, bo to cudo, które będzie nadszarpywało mój budżet przez jakiś czas, samo będzie za mnie piekło świąteczne ciasta (przynajmniej takie mam oczekiwania;)). Teraz pieczenie pierników mi nie straszne. Może po świętach, jak już go porządnie przetestuję napiszę o moich wrażeniach.

Pozdrawiam Was ciepło!

wtorek, 18 listopada 2014

Na koń!

Dużo się ostatnio u nas dzieje więc mało jest domowych działań. Wystroju już do świąt nie zmienię, a sypialnia będzie musiała jeszcze sporo poczekać, bo Ł. wysyłają do Głogowa i będzie weekendowym gościem w domu. Chyba, że sama się zawezmę i pomaluję :) 
Nie mniej jednak póki co się nie nudzimy. Pisałam ostatnio o moim głębokim postanowieniu poprawy kondycji fizycznej, jodze i wizytach na siłowni. Okazało się, że to nie wszystko. Do cotygodniowej dawki sportów dołączyła jazda konna. Wszystko zaczęło się od konnej wycieczki po amerykańskiej prerii, dzięki której Ł. zapragnął nauczyć się jeździć konno (że taki cowboy niby;)). Ku  mojej wielkiej radości oczywiście, bo jazda konna to moje marzenie od dziecka. Kiedyś trochę jeździłam, ale potem brak czasu, funduszy i partnera do jazdy sprawił, że nie było mi dane kontynuować nauki. No i teraz się w końcu udało. Ł się nakręcił, ja razem z nim i siedzę w siodle dwa razy w tygodniu :) Fantastyczna sprawa. Tylko z postępami gorzej. Nauka idzie nam bardzo ciężko, ale nie poddajemy się. Tym bardziej, że w sobotę braliśmy udział w fantastycznej hubertusowej imprezie. W ostatnim czasie dużo hubertusowych obchodów w naszej okolicy. Sobotnie świętowanie składało się głównie z konnej gonitwy za lisem, która była wspaniałym widowiskiem. Jeszcze dużo czasu minie zanim będziemy mogli wziąć czynny udział w takiej zabawie więc póki co robiliśmy za entuzjastyczną widownię :)






Lis w końcu został złapany, a konie udały się na zasłużony odpoczynek.

Pozdrawiam!