W końcu! Wydarzenia ostatnich dwóch tygodni to jakiś koszmar. Mówią, że nieszczęścia chodzą parami. U mnie zrobiło się z tego stado. No ale... nie ma co narzekać, bo robota sama się nie zrobi. Moje wielkie świąteczne plany zaczęły mi nieco ciążyć, a czas ucieka tak nieubłaganie, że z przerażeniem spoglądam na kalendarz.
Pomimo moich tak wczesnych przygotowań, mam teraz wielki deficyt czasowy i robię wszystko na raz i na ostatnią chwilę, ale coś mi się tam mimo wszystko udało. Salon już gotowy. Postanowiłam iść trochę za obowiązującymi trendami i szarość zagościła u mnie na dobre. Nawet udało nam się kupić szare bombki. Postanowiłam, że choinka w tym roku będzie w odcieniach bieli, szarości i srebra, jak i wszystko wokół niej.
Jednak nie potrafiłam zupełnie wyzbyć się czerwieni. Jakoś bez niej to nie te święta. Może kiedyś, jak mieszkanie będzie po generalnym remoncie i osiągnie wymarzony wygląd, będę mogła dużo bardziej poeksperymentować, ale póki co tradycji musiało stać się zadość.
Nad kominkiem zawisł zrobiony przeze mnie wianek. Wymyśliłam sobie, że większość dekoracji zrobię w tym roku sama. Korzystając z inspiracji, których co niemiara na Waszych blogach oszalałam na punkcie rzeczy hand made. To daje dużo więcej radość i jakoś tak doskonale wpisuje się w świąteczny klimat. No i tak oto Ł. zakupił mi pistolet do kleju, a ja wzięłam się do roboty. Najpierw powstał wianek, potem drugi i jeszcze kilka innych wytworów, które pokaże w następnym poście.
Poza klejem w ruch poszła maszyna. Sama nie wiem jak, ale udało mi się uszyć pokrowiec na kostkę. Moje zdolności krawieckie pozostawiają wiele do życzenia, ale udało się i jestem z niej bardzo dumna. Doskonale wpisuje się w klimat wnętrza, no i w końcu nie straszy:)
Ostatnim dekoracyjnym akcentem, który udało mi se zrobić na szybko, to świecznik na ławę. Szklana miseczka, trochę szyszek, bombek, cytrusowego suszu, no i świeczka oczywiście i efekt wydaje mi się bardzo zadowalający.
To tyle w kwestii salonu. Zdjęcia są okropne, ale niemożliwością jest wykonać teraz zdjęcia w dziennym świetle, a sprzęt mam totalnie amatorski. Za to pomocnika mam zawodowego. Kaziula jak zwykle prowadził nadzór nad pracami, bo inaczej, to byśmy się lenili:)
Pozdrawiam Was ciepło!
Ostatnim dekoracyjnym akcentem, który udało mi se zrobić na szybko, to świecznik na ławę. Szklana miseczka, trochę szyszek, bombek, cytrusowego suszu, no i świeczka oczywiście i efekt wydaje mi się bardzo zadowalający.
To tyle w kwestii salonu. Zdjęcia są okropne, ale niemożliwością jest wykonać teraz zdjęcia w dziennym świetle, a sprzęt mam totalnie amatorski. Za to pomocnika mam zawodowego. Kaziula jak zwykle prowadził nadzór nad pracami, bo inaczej, to byśmy się lenili:)
Pozdrawiam Was ciepło!